Obudziłem się wsłuchując się w głos muezzina nawołującego do modlitwy w położonym niedaleko meczecie. Było ciemno. Przez chwilkę nie mogłem sobie uświadomić gdzie jestem i dopiero po dłuższym momencie uświadomiłem się, że jestem przecież w pokoju w bardzo fajnym guesthouse Luwabica w Yogyakarta. Spojrzałem na telefon i z przerażeniem zobaczyłem godzinę 3:50 rano. Z przerażeniem bo przypomniałem sobie, że miałem być gotowy o 3:45 rano na wyjazd z grupą na wschód słońca do Świątyni Borobudur oddaloną około godziny jazdy od Yogyakarty. Po prostu źle nastawiłem budzik w telefonie i teraz w kilka minut musiałem się przygotować do wyjazdu w pośpiechu ubierając się. Chwilę później zapukano do drzwi Luwabica. Zebrałem się najszybciej jak tylko mogłem w pośpiechu zapominając o statywie do mego Nikona ale byłem już w niewielkim autobusie, który wiózł nas do Borobudur.
Parę godzin później już w Borobudur wiedziałem, że bardzo bylo warto obudzić się tak rano i zapłacić więcej za wstęp do Świątyni o wschodzie słońca. Tego dnia było mglisto i pochmurno jak to często w porze deszczowej bywa i słońca nie było widać o świcie a wulkan Merapi w oddali zarysował się tylko na moment. Ale budzące się światło i krajobraz i mgiełka wokół Świątyni robily wielke wrażenie dodając niezwykłego klimatu temu miejscu.
Śwątynia Borobudur jest największą buddyjską na świecie i pradawną bo z 8 i 9 wieku naszej ery i przez wieki zapomnianą. Teraz jest pięknie zachowana a teren wokoł Świątyni nienagannie utrzymany. Świątynia przyciąga bardzo wielu zwiedzajacych ale teraz o świcie było tu na jej sporym terenie raczej niewiele ludzi. I choć byłem jeszcze nie całkiem rozbudzony to może właśnie dlatego to niezwykłe miejsce sprawiało wrażenie jak ze snu jeszcze…
Reblogged this on Sukces jest w Tobie.
dziękuję! pozdrawiam :^)